21/03/2014

Obraz społeczeństwa polskiego 2. połowy XIX w. (na podstawie wskazanych fragmentów "Lalki")


Mieszczaństwo:
Grupę tę stanowią: właściciele magazynów z rozmaitymi towarami, producenci wszelkich dóbr konsumpcyjnych,  kupcy, urzędnicy, właściciele kamienic z mieszkaniami na wynajem. W Lalce grupę mieszczan reprezentują  m.in.: Wokulski, Rzecki, Minclowie, Węgrowicz, Szprot, Henryk Szlangbaum.
Większość z nich chętnie spędza swój wolny czas  w jadłodajniach, restauracjach. Pożywiają się tam i spędzają długie godziny, paląc cygara, pijąc trunki, dyskutując, robiąc rozmaite zakłady. Interesują ich bieżące tematy polityczne oraz sprawy i problemy osób szerzej znanych (w tym przypadku Wokulskiego).
Uważają się za ludzi wszechwiedzących i nieomylnych. Swoją wiedzę o bliźnich opierają na plotkach i niepotwierdzonych informacjach. Mają ograniczone horyzonty myślowe, są małostkowi, małoduszni, tchórzliwi, a ich odwagę wyzwala (jedynie na krótki moment) wypity alkohol. Nie osiągnęli w życiu większych sukcesów, dlatego chętnie przepowiadają klęskę wszystkim, którzy realizują inny model życia od ich własnego. Za najważniejszą wartość w życiu uważają spokojną stabilizację i możliwość spędzania wielogodzinnych wieczorów nad kuflem piwa, we własnym gronie. Działania nietuzinkowe, ryzyko, nieszablonowość to wartość, której nie znają z autopsji, której się wystrzegają i odradzają innym. W ich opiniach o innych ludziach często pojawia się podejrzliwość, zawiść, niechęć, nieuzasadniona pogarda.
Do mieszczaństwa należy zaliczyć również subiektów sklepowych – najemnych pracowników branży handlowej (m.in. panowie Lisiecki, Klein, Mraczewski, Zięba). Pracującą na rzecz pryncypała, często bardzo rzetelnie i ze znawstwem swojej profesji. Interesują się polityką. Nie zarabiają dużo, są ubodzy, dlatego marzy im się socjalizm, uważany za skuteczne narzędzie wyrównania niesprawiedliwości społecznych.

Arystokracja:
W jej skład wchodzą ludzie wysoko urodzeni i utytułowani: książę, hrabiowie, baronowie, potomkowie dawnych hetmanów, wojewodów, senatorów (m.in. Tomasz Łęcki, baronowie Krzeszowski i Dalski, Izabela Łęcka, baronowa Karolowa, prezesowa Zasławska, Kazimiera Wąsowska, Kazimierz Starski). Są oni postawieni przez Prusa w świetle negatywnym, często prezentowani ze zjadliwą ironią. Np. książę uważany jest za wybitnego patriotę, tylko dlatego, że podczas rozmowy rezygnuje czasem z języka francuskiego na rzecz polskiego i lubi toczyć dysputy na temat spraw publicznych.
Arystokraci są typową klasą pasożytniczą. Ich tryb życia jest szczególny: wysypiają się do godzin popołudniowych, by po obiedzie przyjmować gości lub składać wizyty, następnie, po wystawnych kolacjach odwiedzają teatry, a po spektaklach kontynuują spotkania towarzyskie, często kończące się nad ranem. Utrzymują się z majątków zdobytych w wyniku wielowiekowego wyzysku innych ludzi.  Nie zarobkują, uważając pracę zarobkową za czynność hańbiącą. Mimo to, chętnie trwonią majątki odziedziczone po przodkach. Zdarza się też, że zaciągają długi, prowadzące ich na skraj bankructwa. I choć majątki topnieją, arystokraci nie planują zmiany trybu życia – za dopuszczalną formę polepszenia własnej sytuacji materialnej uważają, co najwyżej, oprocentowane depozyty swych pieniędzy, lokowane w rozmaitych inicjatywach gospodarczych.
Większość przedstawicieli tej warstwy jest głęboko przekonana o naturalnym podziale ludzi na lepszych i gorszych, w zależności od urodzenia. Sami poczuwają się niemal do boskiego pokrewieństwa, w przeciwieństwie do zwykłych śmiertelników, stworzonych przez naturę. Nie godzą się z argumentacją o równym statusie wszystkich ludzi, uważają się za wyłącznych spadkobierców ponadprzeciętnych zalet - rozumu, siły, odwagi, szlachetności, piękna, majestatu. Niektórzy z nich chętnie kontynuowaliby feudalne tradycje opiekuńcze wobec ludzi niższego stanu – jednak są to inicjatywy bezpłodne, ograniczone do czczych frazesów i bliżej nieokreślonych planów; nie wynika z nich żadne użyteczne, choćby najprostsze działanie na rzecz ubogich, społecznie i ekonomicznie upośledzonych środowisk.
Arystokracja jest klasą hermetycznie zamkniętą na przenikanie do niej reprezentantów innych warstw społecznych, jednakże czasem uchyla owego zamknięcia, zwłaszcza, gdy widzi w tym możliwość korzyści materialnych. Zdarzają się więc małżeństwa dla zysku, jak w sytuacji barona Krzeszowskiego lub biznesowe „przyjaźnie”, jak w przypadku Wokulskiego. „Transakcje” tego typu szybko ujawniają obłudę, zakłamanie, fałsz arystokracji, która za zaspokajanie swej zachłanności nie potrafi odpłacić ani szacunkiem, ani życzliwością. Starannie skrywana pogarda dla ludzi spoza tej warstwy, choćby najbogatszych i najuczciwszych, idzie w parze z pielęgnowaniem kastowej solidarności. I nie ma tu znaczenia świadomość przynależności do jednej kasty z masą próżniaków, hazardzistów i utracjuszy z najbliższego otoczenia. Utytułowany głupiec, rozpustnik i  bankrut znaczy w szeregach arystokracji dużo więcej od inteligentnego dorobkiewicza bez tytułu, choćby ze szlachetnym sercem i duszą. Podobnie pogardliwy stosunek ujawniają arystokraci do żydowskiej mniejszości narodowej, co nie przeszkadza im w gotowości do zawierania z Żydami zyskownych transakcji finansowych.

Żydzi:
Stanowią środowisko społeczne o odmiennej religii i obyczajach, niejednolitą ekonomicznie: od bardzo ludzi biednych do zamożnych. W Lalce warstwę tę  najpełniej reprezentują ojciec i syn Szlangbaumowie oraz doktor Szuman.
W 2. połowie XIX w. mniejszość żydowską oddzielają od społeczeństwa polskiego rozmaite nieporozumienia i zatargi. Po okresie polskich walk narodowowyzwoleńczych z udziałem mniejszości żydowskiej, nazywanej wówczas „Polakami mojżeszowego wyznania”, w epoce pozytywnych prób odbudowy gospodarczej kraju dochodzi do wielu konfliktów interesów między dwoma narodowościami. Wina leży po obu stronach – Żydzi nie są skłonni rezygnować z własnej kultury, by asymilować się z Polakami, zaś Polacy z niechęcią przyglądają się ekonomicznej ekspansji i finansowej zachłanności Żydów. Starozakonni są skupieni zawodowo przede wszystkim w branży handlowej i finansowej. Do tej pierwszej mają dryg szczególny – są pracowitymi i skutecznymi sprzedawcami i rachmistrzami. Ich spryt, zdolności handlowe, wytrwałość i wzbogacanie się, są przez Polaków traktowane z wrogością – Żydzi stają się obiektem kąśliwych uwag, niewybrednych żartów, obraźliwych wyzwisk, szyderstw, podejrzeń o oszustwa i wyzysk. Wielu z nich zajmuje się również lichwą, co także nie przysparza im sympatyków, zwłaszcza w licznych szeregach dłużników. Dodatkowo nasilają się krzywdzące ich stereotypy i kłamliwe pogłoski o zbrodniczych rytuałach, które mieliby rzekomo praktykować (np. o porywaniu chrześcijańskich niemowląt dla krwi niezbędnej do wypieku macy). Wszystko to sprawia, że Polacy chcieliby Żydów izolować, ograniczać ich prawa. Z reguły odcinają się więc oni od reszty polskiego społeczeństwa.
Te konfliktowe sytuacje sprawiają, że wielu Żydów nie potrafi się w nich odnaleźć i dokonać wyboru między własną ortodoksyjnością (przywiązaniem do tradycji), a gotowością do asymilacji. Przykładem jest tu Henryk Szlangbaum, który z czasem staje się Szlangowskim żyjącym na wzór chrześcijański, by po niedługim czasie powrócić do pierwotnego nazwiska i żydowskich tradycji. Wynika to ze zrozumienia, że jako przechrzta ani nie zdobędzie zaufania i sympatii wśród Polaków, ani nie uniknie nienawiści i pogardy ze strony starozakonnych współbraci.
Interesujące jest to, że między sobą Żydzi również tworzą podziały. Ich podstawą jest nie tylko majątek, ale wykształcenie, horyzonty myślowe, walory rozumu. Generalnie uważają się za naród wybrany, „genialną rasę” z wielką przyszłością, która dzieli się wszakże na Żydów chederowych (z wykształceniem religijnym, prymitywnym sprytem i partykularyzmem interesów) i na uniwersyteckich (z wykształceniem akademickim, postępowych i niezależnych od ograniczeń religijnych i politycznych).  Ci ostatni z pogardą odnoszą się do tych pierwszych. Prognozują dla siebie również rolę przyszłej inteligencji, przewodzącej polskiemu ludowi.
Mają poczucie wielowiekowej krzywdy i są świadomi niechęci Polaków wobec nich. Zdają sobie również sprawę z własnych przywar, które uważają za wyłączną przyczynę swej niedoli.

Gmin:
Gminem można nazwać niewykształconych, najuboższych mieszkańców miast i wsi. Spośród bohaterów Lalki będą to m.in. bracia Wysoccy, Marianna, Węgiełek, dozorcy, służące, praczki i kucharki w arystokratycznych domach oraz nieznani z nazwiska mieszkańcy ubogich dzielnic Warszawy. Jest to warstwa znajdująca się generalnie w najtragiczniejszej sytuacji ekonomicznej i społecznej, w Polsce 2. połowy XIX w.
Znaczna liczba przedstawicieli gminu to ludzie zamieszkujący dzielnice nędzy – jak warszawskie Powiśle. Obraz tego miejsca jest tak przygnębiający, że można odnieść wrażenie, iż nigdy nie ulegnie zmianie na lepsze, że los wrzucił mieszkańców Powiśla w sytuację bez wyjścia. Chylące się ku upadkowi biedne domki, rudery często pozbawione drzwi, z powybijanymi szybami okien, zatykanymi szmatami, nędzne wnętrza domostw ze zdezolowanymi sprzętami i meblami, wszechobecny bród, wysypiska śmieci (nieopodal miejsca poboru wody pitnej dla mieszkańców Warszawy), ulice pełne bezczynnych wyrobników, biednych przekupek i rzemieślników bez zajęcia, czynią z tej dzielnicy miejsce skrajnej nędzy - ponure, odrażające, przerażające. Domostwa zlokalizowane są często w pobliżu wysypisk śmieci, cuchnących, będących źródłem chorób. Na Powiślu czymś codziennym jest widok  mizernych i brudnych ludzi, obdartych dzieci, skazanych na przedwczesną śmierć. Okolice tej dzielnicy zamieszkują również bezdomni, pijacy, śmieciarze, drobni przestępcy, którzy bardziej przypominają zdziczałe zwierzęta, niż ludzi.
Szczególnie przygnębiające jest to, że ubóstwo i społeczne zaniedbanie polskiego gminu jest obojętne dla reszty społeczeństwa, zajętego własnymi sprawami. Brakuje nie tylko ogólnonarodowego programu pomocy dla najuboższych, ale też choćby skromnie zakrojonych form wsparcia. Działalność filantropijna ma charakter doraźny i wnosi niewiele, zaś hasła pracy u podstaw – jak widać – pozostały wyłącznie w sferze pięknych zamierzeń. Mieszkańcy miejsc takich, jak Powiśle, skazani są sami na siebie, co uniemożliwia im zmianę własnego losu i dźwignięcie się z upadku. 

Podsumowanie:
Bolesław Prus określił Lalkę jako powieść o społeczeństwie polskim w stanie rozkładu, „w rozsypce”. Najwyraźniejszą jego cechą jest anachroniczna struktura i kastowy charakter: uprzywilejowane środowiska społeczne są przy tym hermetycznie zamknięte, a ich aktywność ogranicza się do własnych obszarów. Dezintegracja ta jest nie tylko widoczna i akceptowana przez określone środowiska, ale wręcz chroniona, jak w przypadku arystokracji, która broni dostępu do swojej warstwy przedstawicielom innych warstw. Utrzymaniu tradycyjnego rozwarstwienia sprzyja atmosfera wzajemnej nieufności, niechęci, podejrzeń, nierzadko wrogości.
Prus wytyka społeczeństwu polskiemu liczne wady społeczne -  np. egoizm kastowy arystokracji, partykularyzm interesów, niski poziom patriotyzmu, nicość moralną. Jego powieść mówi też sporo o zbiorowej mentalności Polaków – nieuporządkowaniu, marnotrawieniu czasu, sił, środków, inicjatyw społecznych, o hipokryzji, braku woli działania, antysemityzmie, skłonności do swarów i zawiści. Społeczeństwo polskie 2. poł. XIX w. jest zachowawcze, tłamszące rozwój młodych i twórczych sił. Ten obraz budzi przygnębienie, ale też nie o krzepienie serc chodziło autorowi, a o ostrzeżenie przed całkowitym rozpadem narodu polskiego i zaprzepaszczeniem jakichkolwiek szans na odzyskanie niepodległości.
Wszystkie teksty na tej stronie są mego autorstwa.
Nie zezwalam na ich kopiowanie i publikowanie bez mojej zgody.

3 komentarze:

Komentuj zachowując zasady kultury - jeśli zechcesz je lekceważyć, Operator połączeń międzyplanetarnych odeśle cię w kosmiczny niebyt:)