Grupę tę stanowią: właściciele
magazynów z rozmaitymi towarami, producenci wszelkich dóbr konsumpcyjnych, kupcy, urzędnicy, właściciele kamienic z mieszkaniami na
wynajem. W Lalce grupę mieszczan reprezentują m.in.: Wokulski, Rzecki, Minclowie, Węgrowicz, Szprot, Henryk Szlangbaum.
Większość z nich chętnie spędza swój wolny czas w
jadłodajniach, restauracjach. Pożywiają się tam i spędzają długie godziny,
paląc cygara, pijąc trunki, dyskutując, robiąc rozmaite zakłady. Interesują ich bieżące tematy
polityczne oraz sprawy i problemy osób szerzej znanych (w tym przypadku
Wokulskiego).
Uważają się za ludzi wszechwiedzących i
nieomylnych. Swoją wiedzę o bliźnich opierają na plotkach i niepotwierdzonych
informacjach. Mają ograniczone horyzonty myślowe, są małostkowi, małoduszni, tchórzliwi, a ich odwagę
wyzwala (jedynie na krótki moment) wypity alkohol. Nie osiągnęli w życiu
większych sukcesów, dlatego chętnie przepowiadają klęskę wszystkim, którzy realizują
inny model życia od ich własnego. Za najważniejszą wartość w życiu uważają
spokojną stabilizację i możliwość spędzania wielogodzinnych wieczorów nad
kuflem piwa, we własnym gronie. Działania nietuzinkowe, ryzyko, nieszablonowość
to wartość, której nie znają z autopsji, której się wystrzegają i odradzają innym.
W ich opiniach o innych ludziach często pojawia się podejrzliwość, zawiść, niechęć, nieuzasadniona pogarda.
Do mieszczaństwa należy zaliczyć również subiektów sklepowych – najemnych pracowników branży handlowej (m.in. panowie Lisiecki, Klein, Mraczewski, Zięba).
Pracującą na rzecz pryncypała, często bardzo rzetelnie i ze znawstwem swojej
profesji. Interesują się polityką. Nie zarabiają dużo, są ubodzy, dlatego marzy
im się socjalizm, uważany za skuteczne narzędzie wyrównania niesprawiedliwości
społecznych.
Arystokracja:
W jej skład wchodzą ludzie wysoko
urodzeni i utytułowani: książę, hrabiowie, baronowie, potomkowie dawnych
hetmanów, wojewodów, senatorów (m.in. Tomasz Łęcki, baronowie Krzeszowski i Dalski, Izabela Łęcka, baronowa Karolowa, prezesowa Zasławska, Kazimiera Wąsowska, Kazimierz Starski). Są oni postawieni przez Prusa w świetle negatywnym, często prezentowani ze zjadliwą ironią. Np. książę uważany jest za wybitnego patriotę, tylko dlatego, że podczas rozmowy rezygnuje czasem z języka francuskiego na rzecz polskiego i lubi toczyć dysputy na
temat spraw publicznych.
Arystokraci są typową klasą
pasożytniczą. Ich tryb życia jest szczególny: wysypiają się do godzin popołudniowych, by po obiedzie przyjmować gości lub składać wizyty, następnie, po wystawnych kolacjach odwiedzają teatry, a po spektaklach kontynuują spotkania towarzyskie, często kończące się nad ranem. Utrzymują się z majątków zdobytych w wyniku wielowiekowego wyzysku
innych ludzi. Nie zarobkują, uważając
pracę zarobkową za czynność hańbiącą. Mimo to, chętnie trwonią majątki
odziedziczone po przodkach. Zdarza się też, że zaciągają długi, prowadzące ich
na skraj bankructwa. I choć majątki topnieją, arystokraci nie planują zmiany
trybu życia – za dopuszczalną formę polepszenia własnej sytuacji materialnej
uważają, co najwyżej, oprocentowane depozyty swych pieniędzy, lokowane w rozmaitych
inicjatywach gospodarczych.
Większość przedstawicieli tej
warstwy jest głęboko przekonana o naturalnym podziale ludzi na lepszych i
gorszych, w zależności od urodzenia. Sami poczuwają się niemal do boskiego
pokrewieństwa, w przeciwieństwie do zwykłych śmiertelników, stworzonych przez
naturę. Nie godzą się z argumentacją o równym statusie wszystkich ludzi,
uważają się za wyłącznych spadkobierców ponadprzeciętnych zalet - rozumu, siły,
odwagi, szlachetności, piękna, majestatu. Niektórzy z nich chętnie
kontynuowaliby feudalne tradycje opiekuńcze wobec ludzi niższego stanu – jednak
są to inicjatywy bezpłodne, ograniczone do czczych frazesów i bliżej
nieokreślonych planów; nie wynika z nich żadne użyteczne, choćby najprostsze
działanie na rzecz ubogich, społecznie i ekonomicznie upośledzonych środowisk.
Arystokracja jest klasą
hermetycznie zamkniętą na przenikanie do niej reprezentantów innych warstw
społecznych, jednakże czasem uchyla owego zamknięcia, zwłaszcza, gdy widzi w
tym możliwość korzyści materialnych. Zdarzają się więc małżeństwa dla zysku,
jak w sytuacji barona Krzeszowskiego lub biznesowe „przyjaźnie”, jak w
przypadku Wokulskiego. „Transakcje” tego typu szybko ujawniają obłudę,
zakłamanie, fałsz arystokracji, która za zaspokajanie swej zachłanności nie
potrafi odpłacić ani szacunkiem, ani życzliwością. Starannie skrywana pogarda
dla ludzi spoza tej warstwy, choćby najbogatszych i najuczciwszych, idzie w
parze z pielęgnowaniem kastowej solidarności. I nie ma tu znaczenia świadomość
przynależności do jednej kasty z masą próżniaków, hazardzistów i utracjuszy z najbliższego
otoczenia. Utytułowany głupiec, rozpustnik i
bankrut znaczy w szeregach arystokracji dużo więcej od inteligentnego dorobkiewicza bez tytułu,
choćby ze szlachetnym sercem i duszą. Podobnie pogardliwy stosunek ujawniają
arystokraci do żydowskiej mniejszości narodowej, co nie przeszkadza im w
gotowości do zawierania z Żydami zyskownych transakcji finansowych.
Żydzi:
Stanowią środowisko społeczne o
odmiennej religii i obyczajach, niejednolitą ekonomicznie: od bardzo ludzi
biednych do zamożnych. W Lalce warstwę tę najpełniej reprezentują ojciec i syn Szlangbaumowie oraz doktor Szuman.
W 2. połowie XIX w. mniejszość
żydowską oddzielają od społeczeństwa polskiego rozmaite nieporozumienia i
zatargi. Po okresie polskich walk narodowowyzwoleńczych z udziałem mniejszości
żydowskiej, nazywanej wówczas „Polakami mojżeszowego wyznania”, w epoce
pozytywnych prób odbudowy gospodarczej kraju dochodzi do wielu konfliktów
interesów między dwoma narodowościami. Wina leży po obu stronach – Żydzi nie są
skłonni rezygnować z własnej kultury, by asymilować się z Polakami, zaś Polacy
z niechęcią przyglądają się ekonomicznej ekspansji i finansowej zachłanności Żydów. Starozakonni są skupieni zawodowo przede wszystkim w branży handlowej i finansowej. Do tej pierwszej
mają dryg szczególny – są pracowitymi i skutecznymi sprzedawcami i
rachmistrzami. Ich spryt, zdolności handlowe, wytrwałość i wzbogacanie się, są
przez Polaków traktowane z wrogością – Żydzi stają się obiektem kąśliwych uwag,
niewybrednych żartów, obraźliwych wyzwisk, szyderstw, podejrzeń o oszustwa i
wyzysk. Wielu z nich zajmuje się również lichwą, co także nie przysparza im
sympatyków, zwłaszcza w licznych szeregach dłużników. Dodatkowo nasilają się krzywdzące
ich stereotypy i kłamliwe pogłoski o zbrodniczych rytuałach, które mieliby
rzekomo praktykować (np. o porywaniu chrześcijańskich niemowląt dla krwi
niezbędnej do wypieku macy). Wszystko to sprawia, że Polacy chcieliby Żydów izolować,
ograniczać ich prawa. Z reguły odcinają się więc oni od reszty polskiego
społeczeństwa.
Te konfliktowe sytuacje
sprawiają, że wielu Żydów nie potrafi się w nich odnaleźć i dokonać wyboru
między własną ortodoksyjnością (przywiązaniem do tradycji), a gotowością do
asymilacji. Przykładem jest tu Henryk Szlangbaum, który z czasem staje się Szlangowskim
żyjącym na wzór chrześcijański, by po niedługim czasie powrócić do pierwotnego
nazwiska i żydowskich tradycji. Wynika to ze zrozumienia, że jako przechrzta ani nie zdobędzie zaufania i sympatii wśród Polaków, ani nie uniknie nienawiści i
pogardy ze strony starozakonnych współbraci.
Interesujące jest to, że między
sobą Żydzi również tworzą podziały. Ich podstawą jest nie tylko majątek, ale
wykształcenie, horyzonty myślowe, walory rozumu. Generalnie uważają się za
naród wybrany, „genialną rasę” z wielką przyszłością, która dzieli się wszakże
na Żydów chederowych (z wykształceniem religijnym, prymitywnym sprytem i partykularyzmem
interesów) i na uniwersyteckich (z wykształceniem akademickim, postępowych i niezależnych od ograniczeń religijnych i politycznych). Ci ostatni z
pogardą odnoszą się do tych pierwszych. Prognozują dla siebie również rolę
przyszłej inteligencji, przewodzącej polskiemu ludowi.
Mają poczucie wielowiekowej
krzywdy i są świadomi niechęci Polaków wobec nich. Zdają sobie również sprawę z
własnych przywar, które uważają za wyłączną przyczynę swej niedoli.
Gmin:
Gminem można nazwać
niewykształconych, najuboższych mieszkańców miast i wsi. Spośród bohaterów Lalki będą to m.in. bracia Wysoccy,
Marianna, Węgiełek, dozorcy, służące, praczki i kucharki w arystokratycznych
domach oraz nieznani z nazwiska mieszkańcy ubogich dzielnic Warszawy. Jest to
warstwa znajdująca się generalnie w najtragiczniejszej sytuacji ekonomicznej i
społecznej, w Polsce 2. połowy XIX w.
Znaczna liczba przedstawicieli
gminu to ludzie zamieszkujący dzielnice nędzy – jak warszawskie Powiśle. Obraz
tego miejsca jest tak przygnębiający, że można odnieść wrażenie, iż nigdy nie
ulegnie zmianie na lepsze, że los wrzucił mieszkańców Powiśla w sytuację bez
wyjścia. Chylące się ku upadkowi biedne domki, rudery często pozbawione drzwi,
z powybijanymi szybami okien, zatykanymi szmatami, nędzne wnętrza domostw ze
zdezolowanymi sprzętami i meblami, wszechobecny bród, wysypiska śmieci
(nieopodal miejsca poboru wody pitnej dla mieszkańców Warszawy), ulice pełne
bezczynnych wyrobników, biednych przekupek i rzemieślników bez zajęcia, czynią
z tej dzielnicy miejsce skrajnej nędzy - ponure, odrażające, przerażające. Domostwa
zlokalizowane są często w pobliżu wysypisk śmieci, cuchnących, będących źródłem
chorób. Na Powiślu czymś codziennym jest widok
mizernych i brudnych ludzi, obdartych dzieci, skazanych na przedwczesną
śmierć. Okolice tej dzielnicy zamieszkują również bezdomni, pijacy, śmieciarze,
drobni przestępcy, którzy bardziej przypominają zdziczałe zwierzęta, niż ludzi.
Szczególnie przygnębiające jest
to, że ubóstwo i społeczne zaniedbanie polskiego gminu jest obojętne dla reszty
społeczeństwa, zajętego własnymi sprawami. Brakuje nie tylko ogólnonarodowego
programu pomocy dla najuboższych, ale też choćby skromnie zakrojonych form wsparcia.
Działalność filantropijna ma charakter doraźny i wnosi niewiele, zaś hasła
pracy u podstaw – jak widać – pozostały wyłącznie w sferze pięknych zamierzeń. Mieszkańcy
miejsc takich, jak Powiśle, skazani są sami na siebie, co uniemożliwia im zmianę
własnego losu i dźwignięcie się z upadku.
Podsumowanie:
Bolesław Prus określił Lalkę jako powieść o społeczeństwie polskim w stanie rozkładu, „w rozsypce”. Najwyraźniejszą jego cechą jest anachroniczna struktura i kastowy charakter: uprzywilejowane środowiska społeczne są przy tym hermetycznie zamknięte, a ich aktywność ogranicza się do własnych obszarów. Dezintegracja ta jest nie tylko widoczna i akceptowana przez określone środowiska, ale wręcz chroniona, jak w przypadku arystokracji, która broni dostępu do swojej warstwy przedstawicielom innych warstw. Utrzymaniu tradycyjnego rozwarstwienia sprzyja atmosfera wzajemnej nieufności, niechęci, podejrzeń, nierzadko wrogości.
Prus wytyka społeczeństwu polskiemu liczne wady społeczne - np. egoizm kastowy arystokracji, partykularyzm interesów, niski poziom patriotyzmu, nicość moralną. Jego powieść mówi też sporo o zbiorowej mentalności Polaków – nieuporządkowaniu, marnotrawieniu czasu, sił, środków, inicjatyw społecznych, o hipokryzji, braku woli działania, antysemityzmie, skłonności do swarów i zawiści. Społeczeństwo polskie 2. poł. XIX w. jest zachowawcze, tłamszące rozwój młodych i twórczych sił. Ten obraz budzi przygnębienie, ale też nie o krzepienie serc chodziło autorowi, a o ostrzeżenie przed całkowitym rozpadem narodu polskiego i zaprzepaszczeniem jakichkolwiek szans na odzyskanie niepodległości.
Wszystkie teksty na tej stronie są mego autorstwa.
Nie zezwalam na ich kopiowanie i publikowanie bez mojej zgody.