W
rozważaniach nad Dżumą bardzo pomocną
rolę odgrywa znajomość związków Alberta Camusa z egzystencjalizmem. Swoje poglądy, wywodzące
się z tej filozofii, pisarz zawarł w eseju Mit
Syzyfa. Do postaci tego mitycznego bohatera Camus porównał współczesnego
człowieka – samotnego wśród natury, bezradnego wobec swego losu, obcego wśród
ludzi. Pisarz wskazuje trzy możliwe drogi postępowania w tych okolicznościach.
Pierwszą z nich jest postawa człowieka wiary (czyniąca z ludzi niewolników,
zdaniem Camusa). Kolejną może być postawa samobójcy, dającego świadectwo swej
wolności, ale też wydającego na siebie nieodwracalny wyrok. Trzecia postawa
wynika ze świadomości własnej śmiertelności oraz pogardy dla wyroków losu i
właśnie ta daje wolność prawdziwą. Postawę tę nazywa Camus zwycięstwem
absurdalnym, które jest też przypisane Syzyfowi, popychającemu swój głaz pod
górę, ze świadomością, że - prawie u celu - kamień się z niej stoczy. Syzyf to
postać absurdalna, podejmująca działania z góry skazane na niepowodzenie, ale
też heroiczna: jego postępowanie nie mogło zmienić boskich wyroków, jednak on i
tak z niego nie rezygnował.
W
trwaniu i działaniu człowieka, mimo nieuchronności śmierci, egzystencjaliści
również widzieli jednocześnie absurd i heroizm. Człowiek nie decyduje o swym
losie, zwykle cierpi (przeżywając upokorzenie), a śmierć jest wyrokiem, którego
nie rozumie. Camus proponuje zatem - wobec losu i kresu człowieka - postawę
buntu w obronie jego godności i wolności. Jest to również bunt przeciwko Bogu,
którego Camus uważa za Sędziego, wydającego wyrok śmierci na człowieka. Taki
wizerunek Boga przenosi się na relacje międzyludzkie, w obrębie których ludzie
także usiłują być wobec siebie sędziami, wydającymi wyroki śmierci. Nie ma na
to zgody Camusa, stąd moralne postulaty pisarza, kierowane w jego powieściach
do człowieka: trwaj, nie sądź innych, współczuj, pomagaj skrzywdzonym, opieraj
się złu – tylko one mogą uchronić cię przed absurdem egzystencji.
Imperatywem
złożonym z wyżej wskazanych składowych kieruje się pierwszy protagonista Dżumy, doktor Bernard Rieux, który od początku do końca konsekwentnie walczy
z epidemią. Jest czujnym, przewidującym racjonalistą. Od innych ludzi oczekuje,
choć nie wyraża tego głośno, przyjęcia zdecydowanego oporu przeciw dżumie. W
trakcie epidemii, w wyniku swego nadludzkiego wysiłku, opada z sił, a mimo to
nie poddaje się. Nie rezygnuje, choć jego wysiłek długo nie przynosi
oczekiwanych efektów, walczy, choć widzi, że jest bezsilny – i tym przypomina
Syzyfa. Nie uważa się za bohatera, lecz za kogoś, kto stara się uczciwie wykonywać
swój zawód i powinności. Sprzeciwia się każdemu złu, bo jego zdaniem jest to
miara człowieczeństwa. Wybrał zawód lekarza w przekonaniu, że nigdy nie
przyzwyczai się do śmierci, zwłaszcza tej przedwczesnej, nienaturalnej. W
trakcie epidemii nie przechodzi żadnej przemiany – od początku przyjmuje wobec
niej postawę niezgody, jaką przyjmował wobec każdej śmierci. Mimo osobistego
cierpienia (śmierć żony i przyjaciela, Jeana Tarrou) nie rezygnuje z przyjętego
sposobu działania. Jest wewnętrznie „zaprogramowany” na niesienie pomocy
potrzebującym, aktywność, bunt wobec wszystkiego, co absurdalne.
Doktorowi
Rieux nie ustępuje Jean Tarrou –
zdecydowany przeciwnik zła i śmierci. Jest od początku bezinteresownie
zaangażowany w walkę z epidemią. Będąc przybyszem, człowiekiem z zewnątrz wobec
mieszkańców Oranu, wybiera solidarność z nimi, bez wahań, bez względu na
ryzyko. Podobnie jak Rieux, poświęca się bez reszty walce z dżumą. Z jego
biografii wynika, że nie po raz pierwszy opowiada się po stronie dobra – Jean
od wczesnej młodości występował przeciw śmierci, przemocy, złu. Tarrou szuka
świętości (którą jest dla niego doskonałość moralna) niezależnie od Boga, w
którego nie wierzy. On również nie przechodzi metamorfozy w trakcie orańskiej
dżumy, będąc po prostu wiernym wcześniej wyznawanym przekonaniom. Tarrou uważa,
że świat jest zadżumiony, a człowiek to nosiciel bakcyla dżumy. Twierdzi też,
że jest tylko jeden sposób, by mikrobem nie zarażać innych: należy go w sobie
uwięzić, spacyfikować, zdławić. Dżuma, przechodząc do odwrotu, zdoła go
śmiertelnie ukąsić. Tarrou przegra wprawdzie ostatnią „partię” z dżumą, z którą
walczył całe życie, jednak jego absurdalna śmierć będzie śmiercią człowieka
wolnego, heroicznego.
Tak jednoznaczną postacią, jak wcześniej opisane, nie jest ojciec
Paneloux – energiczny kaznodzieja jezuita, miejscowy autorytet, odczytujący
nadejście dżumy w prostych kategoriach kary za grzechy mieszkańców Oranu. Grzmiąc
z ambony, z pozycji surowego ojca, oskarża ich o zaniedbania wobec Boga i
upatruje ratunku w codziennych gorliwych praktykach religijnych, w pokorze. Paneloux
nie jest, szczęśliwie, umysłem zamkniętym, stąd też wynika jego wewnętrzna
przemiana w trakcie wydarzeń. Ma na nią wpływ nie tylko praca kaznodziei w
formacjach sanitarnych, ale przede wszystkim towarzyszenie małemu Filipowi w bardzo
długiej chwili bolesnej śmierci. Widok straszliwej agonii dziecka sprawi, że
Paneloux poczuje prawdziwą przynależność do wspólnoty z chorymi i potrzebę ich
wspierania. Ogłosi ideę walki z dżumą poprzez niesienie sobie wzajemnej pomocy
i szerzenie dobra, zaś cierpienie niewinnych dzieci będzie tłumaczył, zgodnie z
teodyceą, nieodgadnioną tajemnicą wyroków Boskich, które należy akceptować. Sam
z pokorą przyjmie swój los, nie walcząc o ratunek, gdy dotknie go czarna
śmierć.
Przykładem innej metamorfozy i zmiany stanowiska wobec
epidemii jest przypadek Raymonda Ramberta – przybyłego z Paryża młodego
dziennikarza, człowieka inteligentnego, energicznego, przywiązanego do zasady nakazującej
dbałość przede wszystkim o swoje własne sprawy i osobiste szczęście. W obliczu
dżumy i związanych z nią zagrożeń, Raymond jest gotów opuścić Oran za wszelką
cenę. Nie poczuwa się do wspólnoty losu z mieszkańcami, chce uciec od nich, uważa,
że nawiedzająca Oran epidemia nie jest jego sprawą. Jako właściwie przypadkowy
przyjezdny chciałby wrócić do siebie, uwolnić się od kłopotu i cieszyć się
szczęściem niedawno rozkwitłej miłości. Potrzeba poświęcenia się w imię jakiejś
idei jest mu obca. Obserwacje jakie czyni podczas epidemii wyzwalają w nim
jednak zasadniczą przemianę. Rambert dojrzewa i gdy pewnego dnia brama miasta
uchyli się, by mógł się wreszcie z niego wymknąć, zdecyduje pozostać, by –
wespół z innymi - w dalszym ciągu nieść pomoc potrzebującym. Zaczyna rozumieć,
że nie jest obcym, jak myślał, lecz jednym stąd. To jest początkiem jego rezygnacji
z postawy egoistycznej i przyjęcia postawy humanitarnej. Zrozumie również, że jako
uciekinier z miejsca heroicznych zmagań z epidemią, nie potrafiłby cieszyć się
w pełni własnym szczęściem. Byłoby to szczęście zatrute, a więc niewiele warte.
Być może ten heroiczny wybór Ramberta uratuje go przed czarną śmiercią i nagrodzi
oczekiwanym szczęściem, z odroczoną realizacją.
Bohaterem bezkompromisowo włączającym się w opór wobec
epidemii jest też Joseph
Grand – miejscowy urzędnik, człowiek nieprzeciętnie
skromny, niepozorny, szary. Jest przygnieciony sekwencją licznych życiowych
niepowodzeń, a mimo to wolny od potrzeby odwetu. W pozbawioną wahań walkę z
dżumą każą mu się zaangażować jego uczynność, dobroć, altruizm. Nie jest typem
przywódcy, ale rzetelnego, uczciwego wykonawcy powierzonych mu zadań. Dr Rieux
właśnie Granda wskazuje jako przykład bohatera: mimo samotności, tęsknoty za
żoną, która go porzuciła, mimo lekceważenia otoczenia i przykrości doznawanych
z powodu zaangażowania w pracę sekretarza oddziałów sanitarnych, mimo bezpośredniego
zagrożenia chorobą – wytrwale wspomaga walkę z epidemią. I to właśnie on, jako
jeden z pierwszych, ujdzie jej szponom, wygra z nią.
Jak
wynika z powyższego, główni bohaterowie powieści Camusa toczą konsekwentną i bezkompromisową
walkę z epidemią, która nawiedziła miasto. Pisarz skupia uwagę właśnie na nich,
eksponując postawy zgodne z kierunkiem postępowania nakreślonym wg założeń filozofii
egzystencjalnej. Galerię tak pomyślanych postaci uzupełnią także pani Rieux,
sędzia Othon. Marginalnie natomiast Camus potraktuje tych, którzy są wobec
dżumy obojętni, lekceważą jej sygnały, nie przewidują zagrożeń, jak dr Richard.
Mniej uwagi poświęca również tym, którzy wręcz cieszą się z jej nadejścia, jak
stary astmatyk, czy Cottard. Oni, na szczęście, stanowią mniejszość, stąd może
przekonanie Rieux, że w ludziach więcej zasługuje na podziw, niż na pogardę.
Analizując wypadki
opisane przez dr. Rieux, odnosząc się do postaw wobec epidemii, nie można
zapominać, że Dżuma nie jest
wyłącznie kroniką jakiejś zarazy, wybranej przypadkowo spośród wielu,
nawiedzających ludzkość na przestrzeni dziejów. Oran jest miastem istniejącym
rzeczywiście, ale historia milczy na temat wybuchu w nim epidemii czarnej
śmierci. Zatem wydarzenia opisane przez Camusa są tu jedynie pretekstem do
głębszych przemyśleń, poszukiwania drugiego dna. Dżuma jest parabolą, w
której czas, przestrzeń, świat przedstawiony nie są istotne z uwagi na swe
dosłowne znaczenie, ale ważne z uwagi na ich uniwersalną wymowę. Potrzebę
poszukiwania metaforycznego sensu tej powieści sygnalizuje już motto, stanowiące zapowiedź ukazywania
czegoś, co istnieje rzeczywiście, przez
coś innego, co nie istnieje, a pierwsze słowa kroniki ukażą brak czasowej konkretyzacji opisywanych
wydarzeń, dziejących się w roku 194., zatem nie wiadomo dokładnie, kiedy. Camus
zastosował również archetypiczność
postaci – reprezentujących dość czytelne wzorce postaw: Rieux jest bohaterem heroicznym,
pozbawionym patosu bojownikiem motywowanym uczciwością i swoim zawodowym
powołaniem, Tarrou – to typ
buntownika przeciw złu, przemocy, śmierci, który wykazuje również cechy
męczennika, Rambert postawiony w
sytuacji konieczności dokonania tragicznego wyboru, reprezentuje przykład egoisty
przemienionego w altruistę, Paneloux
jest typowym przedstawicielem kościoła, zaś Grand – uosobieniem przyzwoitości i nieheroicznego bohaterstwa, a Cottard – typem człowieka żerującego na
nieszczęściu innych. Wszyscy oni podlegają ocenie
moralnej czytelnika, co jest również jedną z cech paraboli.
Wydarzeniom
relacjonowanym w Dżumie przez jej kronikarza towarzyszą filozoficzne dygresje narratora,
dzielącego się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat natury człowieka i
sensu ludzkiej egzystencji. Są one nośnikami prawd uniwersalnych, skłaniających
do refleksji, podobnie jak tytuł powieści umożliwiający liczne jego odczytania. W sensie dosłownym dżuma
jest zarazą, która - jak każda groźna
epidemia – obnaża bezbronność człowieka, jego kruchość, niemoc i równość wszystkich
wobec cierpienia i śmierci. W sensie przenośnym można ją również potraktować
jak każdy inny naturalny kataklizm, niosący
ludziom cierpienie, ból, śmierć. Dżuma może też być alegorią wojny, z którą wiążą powieść
podobieństwa do globalnego konfliktu lat 40. ubiegłego stulecia (np. zamknięcie
Oranu, przypominające stan oblężenia miasta, kwarantanna podejrzanych o
zarażenie, przypominająca getto, kremacja zwłok – rozpowszechniona w czasie II
wojny światowej). Jednak najbardziej uniwersalnym odczytaniem dżumy będzie jej
interpretacja jako alegorii zła,
które jest naturalną cechą człowieka i świata. To zło pozostaje zwykle w stanie
uśpienia, ale budzi się nieoczekiwanie i niesie wówczas straszliwe skutki.
Jeśli w trakcie jego wybudzenia się człowiek przeciwstawia mu się, to nie
dlatego, że jest dobry z natury, tylko dlatego, że usiłuje tłamsić własne zło siłą
woli. Stąd konieczna jest człowiekowi nieustanna świadomość, że zło stale w nim
tkwi i należy zwalczać go w sobie, pamiętając, że wszystkie zwycięstwa nad nim
mają wyłącznie tymczasowy charakter. Bowiem Bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika (…)
nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma
obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście. Na przykład w naszym.
Wszystkie teksty na tej stronie są mego autorstwa.
Nie zezwalam na ich kopiowanie i publikowanie bez mojej zgody.